17 maja 2025 r. mija dokładnie 100 lat od kanonizacji św. Teresy od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza (1873-1897), francuskiej karmelitanki, najmłodszej wśród Doktorów Kościoła. Świadkiem tamtych wielkich wydarzeń w Rzymie sprzed 100 laty był polski karmelita bosy, Sługa Boży o. Anzelm od św. Andrzeja Corsini, (Maciej Gądek, 1884-1969).
Siostra Teresa Martin z Lisieux była i jest szeroko znana i czczona w całym Kościele i świecie. Także w naszym kraju, po tym jak pięć lat po jej śmierci opublikowano „Dzieje duszy”, cieszyła się entuzjastycznym kultem wiernych, dlatego też Polskę nazwano jej drugą ojczyzną. Zarówno beatyfikacji (29 IV 1923), jak i dwa lata później kanonizacji, dokonał papież Pius XI (Achille Ratti), który nazywał św. Teresę „Gwiazdą” swego pontyfikatu. Ponadto, w 1927 r. ogłosił ją patronką misji katolickich. W 100-lecie swej śmierci została ogłoszona doktorem Kościoła, przez św. Jana Pawła II.
Sługa Boży o. Anzelm Gądek od początku swego życia zakonnego, od nowicjatu w Czernej (1902) czuł się duchowym bratem Teresy. Czytał jej autobiografię w języku polskim i postanowił, tak jak ona, zdecydowanie dążyć do świętości. Po jej beatyfikacji, jako prowincjał polskiej prowincji Karmelu, w 1923 r. zorganizował w kościołach Ojców i mniszek tridua i głosił kazania ku jej czci. W kwietniu 1925 r. wyjechał do Rzymu na kapitułę generalną swego Zakonu. Podczas kapituły został wybrany członkiem Komisji do renowacji Konstytucji i z tego powodu musiał pozostać kilka miesięcy dłużej. Wydarzeniem, które wywarło wielki wpływ na dalsze życie duchowe o. Anzelma była kanonizacja św. Teresy od Dzieciątka Jezus w bazylice św. Piotra. Jej „mała droga” dziecięctwa duchowego była drogą także jego osobistej duchowości oraz Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus, które założył (1921) w Sosnowcu, przy udziale Czcigodnej Sługi Bożej m. Teresy Kierocińskiej (1885-1946).
Wpływ kanonizacji św. Teresy z Lisieux na duchowość Zgromadzenia
17 maja 1925 r. z wielkim wewnętrznym zaangażowaniem uczestniczył w tej niezwykłej uroczystości i potem dawał świadectwo o swoich głębokich przeżyciach w korespondencji przede wszystkim do współzałożycielki, Matki Teresy od św. Józefa i sióstr w Sosnowcu. W liście skierowanym do swych córek duchowych podał nie tylko opis zewnętrznego splendoru wzniosłej ceremonii, ale także wyraził swoje głębokie przeżycia duchowe i porywy duszy ku świętości. Zachęcał więc siostry do odważnego wejścia na „małą drogę” św. Teresy i do naśladowania jej w ofiarnej miłości. Pragnął, by kanonizacja Teresy stała się mocnym impulsem rozwoju Zgromadzenia i zachętą do osobistej świętości w całym polskim Karmelu.
List o. Anzelma do m. Teresy Kierocińskiej i sióstr w Sosnowcu
J +M
Pax Christi
Rzym, 22 V 1925.
Drogie moje Siostry i Dzieci!
Pan Jezus chciał, żebym został na jakiś czas w Rzymie dla prac dla dobra naszego całego Zakonu. Będę tu mniej więcej do Bożego Narodzenia, lecz być może, że jeśli ukończymy powierzoną nam przez Kapitułę Generalną pracę, wrócę wcześniej. Nie martwcie się tem, bo wola Boża jest zawsze na pierwszem miejscu. Bądźcie mocne, naprawdę mocne, jako przystało tym, które służą Panu Jezusowi nie dla ziemskiej zapłaty i pociechy, ale z miłości Jego krzyża i cierpienia. Zawsze Was Panu Jezusowi oddaję, przy każdej Mszy św., gdy podnoszę świętą hostyję i kielich proszę Pana za Wami wszystkiemi, aby Wam błogosławił i świętemi uczynił.
Ciekawe zapewne jesteście, jak Kanonizacja się odbyła. Trzeba by księgę o tem napisać, ja tylko krótko opiszę. O godz. 8 rano wyruszyła procesja z Watykanu do Bazyliki. W procesyi tej brało udział samo tylko duchowieństwo. Procesyę otwierali Karmelici bosi, może przeszło 100 Ojców w białych płaszczach – śpiewając hymny i psalmy. Za niemi wszystkie zakony, Kongregacyje, Kanonicy ze swojemi sztandarami na czele. Za wszystkimi tymi procesyami szli znowu nasi ojcowie z pochodniami płonącemi niosąc sztandar świętej Tereni. Ojcowie, którzy szli na czele procesyi już byli na trybunie koło konfesyi – mogli więc oglądać całą procesyę.
Kiedy się sztandar Tereni okazał burza oklasków zerwała się w kościele, i w miarę jak się Terenia posuwała, oklaski się wzmagały. Bazylika nabita pielgrzymami, około 40 tysięcy ludzi, bo więcej nie puszczono. Potem postępowali biskupi, około 300, Kardynałowie około 36, wreszcie wspaniała gwardya dei nobili, a potem Ojciec Święty w całym przepychu. Trudno się było opanować. Okrzyki, klaskanie powiewanie chustkami, prawdziwy wjazd tryumfalny. Czuło się, że ten Staruszek ma moc Boską. Półtorej godziny trwała ta procesya.
Zaczęły się ceremonie, prośba o kanonizacyę trzykrotna, usilnie, usilniej, najusilniej, litanie do Wszystkich świętych, Veni Creator – po czym Ojciec Święty stojąc, ogłosił światu całemu, że odtąd błogosławiona Terenia jest policzona między świętych i ma być wzywana od całego Kościoła! Głosząc, używał Ojciec Święty przyrządu, tak zwanego megafonu, tak że głos jego słyszany był w całej bazylice. Kiedy Ojciec Święty skończył – burza oklasków zabrzmiała w całym Kościele, a potem Te Deum z całych piersi śpiewał cały Kościół – jeden wiersz chór watykański, drugi Kapłani i lud. Zaczęła się Msza św., w czasie której podczas ofiarowania składano Ojcu Świętemu dary – świece, baryłkę wina, chleby, i trzy klatki z ptaszkami – gołąbki, kanarki i... wróble (prawdziwe polskie wróble, które ćwierkały, jak w Polsce – cierp, cierp).
Ojciec Święty miał kazanie – i rzecz dziwna jeśli nie cudowna, kiedy skończył kazanie, ze stropów bazyliki od kandelabrów zawieszonych urwały się róże, niczyją nie spuszczone ręką i padły w stronę Ojca Świętego. Terenia dziękowała Ojcu Świętemu. Komunię Ojciec Święty przyjmował na tronie a Krew Najświętszą pił z kielicha rurką, a z taką pokorą to czynił, że łzy się cisnęły do oczu. W czasie podniesienia kiedy cały Kościół był na kolanach – zagrały z Kopuły św. Piotra hejnał cudowny srebrne trąbki. Wprost porywające to wszystko i wzruszające. Kończyła się ceremonia o godzinie 2giej, po czem w tym samym porządku przy odgłosie trąb odprowadzano Ojca Świętego do Watykanu.
Wieczorem od 8 – 12 wspaniała iluminacja bazyliki całej wraz z kopułą. Widok, jakiego nigdy i nigdzie nie widziałem. Cała bazylika w jednym płonącym – żywym ogniu lamp, pochodni – lampek. 300.000 ludzi asystowało temu widokowi, a na wszystkich dachach stali ludzie.
Cześć św. Tereni! Kochajcie ją bardzo. Bądźcie dziećmi jak ona, bo naprawdę opłaci się cierpieć dla Boga i być świętą.
Pozdrawia Was i błogosławi
Wasz ojciec i brat fr. Anzelm
W innym liście do Sosnowca znów przypominał siostrom o słowach Patronki i zachęcał do naśladowania jej cnót:
„Jej hasło jest jakby godłem waszego Zgromadzenia: ‘niebem waszym ma być – czynić dobrze na ziemi’, na wzór tego Dzieciątka, nie lękając się żadnej ofiary, żadnej trudności, bo mocniejsze będziecie w krzyżach i trudnościach, aniżeli we wszystkich wygodach” (List do sióstr w Sosnowcu, Rzym, XII 1925).
Pragnienie świętości
W jego korespondencji także do wspólnot karmelitanek bosych w Polsce, znajdujemy słowa zachęty do zdobywania świętości, jak w liście do mniszek we Lwowie:
„Matko Droga, ja tak często myślę, czemu my nie mamy w polskim Karmelu świętych, nie mówię tych świętych u Boga, ale i tych na kandelabrze postawionych? Zdaje się, że nie umiemy tak blisko, szczerze, serdecznie z Bogiem obcować, jak należy. Uważamy Go zanadto za coś niedostępnego dla nas – a przecież w Nim jesteśmy, ruszamy się i żyjemy. Wyrabiajmy w sobie tę szczerość dzieci Bożych. […] Że zaś w Waszym zgromadzeniu widziałem tę szczerość, przeto mam nadzieję, że z tego Waszego grona musi być święta. Niech Was Pan Jezus wszystkie świętymi uczyni, ale prosić będę, żeby choć jedna stanęła na ołtarzu, żeby Polska nie była zapomniana w Karmelu. Wszystkim życzę obfitych łask Ducha Świętego do tejże świętości i dobrej szczerej woli, która wydobywa siłę z duszy i wszystkie jej władze kieruje ku Bogu. Za rzymskiego poganina Anzelma czasem Pana Jezusa poproście, żeby się też dał ochrzcić w wodach Boskiego miłosierdzia i dobroci” (List do m. Teresy Małgorzaty Siemieńskiej OCD, Rzym, Rok Święty 1925).
Dziecięctwo Jezusa wzorem do naśladowania
Nawet po trzydziestu latach i później, Sługa Boży, dojrzały w swoim życiu kontemplacyjnym, zachęcał swe duchowe dzieci do upodobnienia się do Chrystusa, który w całym swoim życiu, od żłóbka aż po krzyż, wyrażał swoją miłość do Ojca. W tej wewnętrznej postawie synostwa uczy nas wszystkich prawdziwego dziecięctwa. W licznych konferencjach i w korespondencji o. Anzelm pisał:
Drogie Dziecko, Łaska dziecięctwa Bożego niech będzie zawsze z Tobą!
Cóż ci napisać mogę lepiej czy więcej, tylko to, byś chodziła godnie w tym powołaniu (por. Ef 4, 1) dziecięctwa Jezusowego. Jest ono najpiękniejsze dla oka, najdroższe dla serca, zawsze nowe w swych objawach obcowania z Ojcem w niebie i z Matką na ziemi. Jest ono streszczeniem wiary i całego naszego karmelitańskiego sposobu wykonania tej wiary, jest urzeczywistnieniem naszej nadziei, jest naszym życiem miłości. Rodzi się ono z Ducha Świętego i rośnie w tymże Duchu. Dzieje tego dziecięctwa to rozwój łaski i darów tegoż Ducha. Potęguje się to dziecięctwo przez zaślubiny z posłuszeństwem, czystością i ubóstwem, i czym więcej mnożą się akty, tym więcej utwierdza się w pokorze i wyniszczeniu. […]
Trzeba dalej prowadzić te dusze do Matki Dziecięcia, aby od Niej nauczyły się nie tylko chować i rozważać, co słyszały (por. Łk 2, 10) o Dziecięciu, ale brać samo Dziecię i naśladować, a zwłaszcza w pełnieniu ślubów. Bo pokora ściąga Ojcostwo i Dziecięctwo z nieba, czystość Je rodzi, ubóstwo karmi, posłuszeństwo wychowuje, modlitwa odziewa w cnoty, wyniszczenie daje Mu Imię. Tajemnice dziecięctwa Jezusowego, tajemnice Jego wyniszczenia i krzyża, niech będą częstym rozmyślaniem, uwielbieniem, dziękczynieniem, ofiarą praktycznej, wyniszczającej się miłości. Ideał zawsze przed oczyma, a oczy i kroki zawsze ku Ideałowi. […] Chciałem coś innego pisać, ale nie mogłem, bo ilekroć o was myślę lub piszę, to samorzutnie ciśnie się Dziecię Jezus pod myśl i pióro, bo przecież największą chwałą człowieka nie jest niebo, ale być dzieckiem Boga” (List do s. Bernardy Kurzeja CSCIJ, Warszawa, 4 III 1955).
Dziecięctwo duchowe nauką i życiem
Sługa Boży o. Anzelm w 1955 r. napisał „Traktat o dziecięctwie duchowym”. Zarówno w tym dziele, jak i w innych pismach, zawarł własne przemyślenia, będące owocem kontemplacji tajemnicy Słowa Wcielonego – Dzieciątka Jezus. To Chrystus, Syn Boży, który przez Ducha Świętego stał się człowiekiem, wyjednał nam, grzesznym ludziom, łaskę usynowienia, która otrzymujemy na Chrzcie świętym. Oto jak Sługa Boży w podanych niżej fragmentach traktatu, wyjaśnia tę tajemnicę naszego dziecięctwa Bożego:
„Bóg-Dziecię jest nauczycielem; Ono uczy modlitwy, Ono uczy jak trzeba być posłusznym, jak kochać Boga, być czystym i umieć być ofiarą za braci. Każda też cnota bierze swój wdzięk rodzinny od tego Maleńkiego, każda radość uśmiecha się Jego oczyma, a każdy ból płacze Jego łzami. Z chwilą, gdy to Dziecię wzięło naturę naszą i połączyło ją z naturą Boską w jednej Osobie Boskiej, wszystkie akty ludzkiego życia uczyniło Boskimi.
Dziecię Jezus jest naturalnym Synem swego Ojca niebieskiego, my natomiast dzięki Synostwu Boga, z Nim i przez Niego, i w Nim jesteśmy synami przybrania, adoptowanymi przez łaskę. Mocą tej łaski i podniesionej natury nasze akty stają się również aktami dziecięctwa Bożego i przez to Dziecię oddajemy Ojcu w Duchu Świętym wszelką cześć i chwałę. Jak zaś Dziecię rosło i pomnażało się w łasce, w mądrości i latach przed Bogiem i ludźmi (por. Łk 2, 40 i 52), tak również dziecięctwo nasze rośnie w miarę, jak pomnaża się rozumienie i wykonanie dziecięctwa duchownego. Dziecięctwo bowiem nie jest jakąś pieczątką, jakąś martwą formą, ale jest życiem! Żyje ono przez łaskę w uczestnictwie natury Bożej, rozwija się pod wpływem wiary, nadziei i miłości, jako też innych cnót wlanych i strojne jest w dary Ducha Świętego, które kierują wychowaniem dziecięctwa Bożego. […]
Dziecięctwo duchowe dojrzałością i rozwojem
Dziecięctwo to dojrzałość wiary, to utwierdzenie się w prawdzie i w ufności w łaskę, to pomoc Boga i branie z niej w pełności, to miłość, która nie pyta, tylko czyni prawdę w prostocie wykonania, jednym słowem dziecięctwo duchowne to rozwój w duszy łaski, jej cnót, darów i owoców wlanych, to życie Boga, które pod wpływem łaski i rosnącej miłości w ofierze ze siebie, dokonuje się w prostocie dziecka.
W tym dziecięctwie łaski obcują ze sobą Ojciec i dziecko, Matka i dziecko, i cała duchowa rodzina tych, co wierzą i czynią. Ojcem jest Bóg, którego ojcostwo jest Jego naturą; On rodzi swego Boskiego Syna równego sobie w naturze, który też z miłości dla Ojca stał się człowiekiem, aby mu zdobyć wiele dzieci przybranych i uczestniczących w ojcowskiej naturze Boskiej. Bóg Ojciec i Bóg Syn przelewają sobie wzajemnie miłość, która jest Bogiem, Duchem miłości Ojca i Syna. Tak w tym dziecięctwie Bożym na ziemi Ojciec niebieski jest jego twórcą, Syn Jego, Słowo Wcielone jest wzorem, a Duch Święty, będąc miłością Ojca i Syna, rozlewa tę Boską miłość w duszach (por. Rz 5, 5) i sercach przez łaskę dla tych, co się rodzą nie ze krwi ani z ciała, ani z woli męża, ale z Boga, i stają się mocą tego Ducha Świętego dziećmi Bożymi (por. J 1, 13), dziećmi Boskiego dziewictwa i dziewiczego synostwa, i dziełem duchowego narodzenia. W tym dziecięctwie Bożym synów, którzy naturalnie rodzą się z ojca i matki, w sposób nadprzyrodzony bierze udział cała Trójca Święta, mocą Ducha Świętego czyniąc przez łaskę dzieci natury dziećmi Bożymi” (Traktat o dziecięctwie duchowym).
Sługa Boży o. Anzelm Gądek OCD przez swoje doświadczenie duchowe nie tylko pozostawił świadectwo osobistego życia kontemplacyjnego, ale na gruncie polskim rozwinął charyzmat terezjański i duchowość dziecięctwa, o czym świadczą także jego pisma, które rozświetlają drogę naszego powołania do życia darem dziecięctwa.
Opracowała: s. Konrada Dubel, cscij
You must be logged in to post a comment.