Przeskocz do treści

Duchowość dziecięctwa Bożego.
Życie o. Anzelma Gądka

Przedmiotem kontemplacji Sługi Bożego o. Anzelma była tajemnica Wcielenia oraz boskie synostwo Jezusa Chrystusa. W relacji Chrystusa do Ojca niebieskiego widział najdoskonalszy wzór naszego dziecięctwa wobec Boga. Na modlitwie o. Anzelm znajdował zawsze nowe światło i nowy ogląd tajemnicy, niby bijące źródło, z którego sam czerpał i dzielił się z innymi.

W jednym z listów do sióstr karmelitanek Dzieciątka Jezus Sługa Boży pisał:

?Biegnę ja z Wami, nawet przed Wami i nie mam spokoju, i nie dam Wam spokoju, aż gdy zobaczę, żem, głosem [św.] Jana, ucznia miłości, odtworzył w Was wszystkich obraz Dziecięcia ? życie dziecięctwa?.

Wykładnię charyzmatu Zgromadzenia zawarł przede wszystkim w Traktacie o dziecięctwie duchowym (Warszawa, 1955). W nim Sługa Boży poucza, że dziecięctwo duchowe nie jest tylko nabożeństwem do Dzieciątka Jezus, owszem

?nabożeństwo prowadzi do dziecięctwa, rozwija je i kształci na wzór synostwa Jezusowego. Droga dziecięctwa, na pozór najłatwiejsza, w rzeczywistości jest ?ciasną bramą? i ?wąską drogą? ewangeliczną, prowadzącą do królestwa (por. Mt 7, 14), wymagającą całkowitego zaparcia się siebie (por. Mt 16, 24). Z drugiej strony ma w sobie tyle wdzięku i tyle delikatności, że zachwyca maluczkich według świata, a zakryta jest przed mądrymi (por. Mt 11, 25)?.

Prawdy wiary, pozornie paradoksalne, w jego doświadczeniu duchowym stawały się nowym światłem, które ukazuje drogę innym:

?Dziecięctwo jest mocą, nie słabością; jest objawieniem obecności w duszach Ojca i Syna, i Ducha Świętego, i działania Trójcy Najświętszej [?]. Sam Duch Święty jest sprawcą dziecięctwa [?]. Dziecię Boże, Słowo, co Ciałem się stało, to tajemnica miłości Boga, to klucz do wszystkich tajemnic?.

Nauczanie o. Anzelma o tajemnicy Wcielenia, wiązało się ściśle z obecnością Maryi, Matki Bożego Dzieciątka, a dla nas także Matki łaski Bożej. Oglądając Maryję okiem kontemplacyjnym ? stwierdza o. Otto Filek ? w jej świetle Sługa Boży poznał, że

?Maryja jest także dzieckiem Bożym, świątynią Bożą, Oblubienicą Ducha Świętego, pełną przymiotów dziecięctwa, pokory, prostoty, szczerości, niewinności, otwartości. Jest także Matką, mistrzynią i wychowawczynią naszą w dziecięctwie duchowym??. Ojciec Założyciel podziwia Ją jako ideał doskonałości i wzór zjednoczenia z Bogiem. Maryja jest w Karmelu ?formą? kształtującą w nas podobieństwo do Jezusa, i ta ?forma? czyni Karmel ?cały maryjny?.

Ojciec Otto od Aniołów OCD (Jakub Jan Filek, 1918-2014), największy znawca duchowości Sługi Bożego, stwierdził że ?sercem? życia duchowego o. Anzelma była miłość do Dzieciątka Jezus. Potwierdza to również o. Emil od Wniebowzięcia NMP (Walenty Hebda, 1915-1997):

?Wszyscy, którzy mieli okazję spotkać się, rozmawiać, załatwić sprawę, byli jego spokojem, radością zachwyceni. Ten niezwykły urok pokoju na twarzy i uśmiech był owocem Jego nabożeństwa do Dzieciątka Jezus. Bez przerwy Ewangelia dziecięctwa u św. Łukasza był tematem Jego rozmyślań, kontemplacji?.

Charyzmat Bożego dziecięctwa ? według myśli o. Anzelma Gądka ? jest możliwy do zastosowania w życiu każdego chrześcijanina, bo wszyscy na chrzcie św. otrzymaliśmy dar Bożego życia, tj. tę samą łaskę uświęcającą, cnoty wlane i dary Ducha Świętego. Mamy je rozwijać aż do przewidzianej przez Boga pełni.

s. Konrada Z. Dubel
Karmelitanka Dzieciątka Jezus

Przejście do wieczności.
Życie o. Anzelma Gądka

W ostatnim dniu swojego życia Sługa Boży o. Anzelm od rana, jak zwykle, brał udział w życiu swojej wspólnoty w Łodzi, odprawił Mszę św., potem w celi odpisywał na listy. Po obiedzie, podczas rekreacji, chociaż czuł się bardzo słaby, spacerował ze współbraćmi po ogrodzie. W pewnym momencie zaczął zrywać jesienne kwiaty, chryzantemy, i z miłymi słowami obdarowywał nimi każdego z braci, jakby na pożegnanie. Po rekreacji udał się do swojej celi zakonnej na spoczynek. Do br. Jarosława od Ducha Świętego (Bałakier), który mu usługiwał, powiedział swoje ostatnie słowa: ?Bracie, jakże ci się odwdzięczę??.

Po godzinie ścisłego milczenia zakonnego, był poszukiwany przez współbraci, gdyż miał udać się do sióstr swojego Zgromadzenia z konferencją o św. Teresie od Jezusa. Znaleziono go jednak w celi, siedzącego na fotelu z rozłożonymi rękami, w majestacie śmierci? Dopełnił ofiarę swojego życia ? odszedł do domu Ojca? Była środa, w Karmelu ? dzień poświęcony św. Józefowi, 15 października 1969 r., ok. godziny 15, gdy cały Zakon przygotowywał się do Nieszporów ku czci św. Teresy od Jezusa, Matki Karmelu reformowanego.

Pogrzeb Sługi Bożego odbył się w sobotę 18 października, pod przewodnictwem biskupów łódzkich, przy bardzo licznym udziale wiernych świeckich, kapłanów, osób konsekrowanych i członków rodziny oraz rodziny karmelitańskiej z całej Polski, zwłaszcza jego duchowych córek przybyłych z całej Polski. Mszy św. pogrzebowej przewodniczył biskup Józef Rozwadowski, ordynariusz łódzki. ?Ostatniej drodze? o. Anzelma, na cmentarz św. Rocha, przewodził biskup pomocniczy Jan Fondaliński, który w mowie nad świeżą mogiłą o. Anzelma wyraził życzenie:

?Oby Zakon miał wielu ludzi na miarę tego wielkiego człowieka!?

Ojciec Walerian od św. Teresy (Franciszek Ryszka, 1912-1977), następca o. Anzelma na urzędzie prowincjała polskiej prowincji, napisał o nim:

?Odszedł spokojnie i cicho. Człowiek wielki, zakonnik wzorowy ? dla mnie był i pozostanie wzorem Karmelity z przekonania, z teorii i z praktyki. Gorliwy, pracowity, zrównoważony, zawsze opanowany, żyjący wiernie ideałem, a nie tylko go głoszący?.

Na płycie nagrobnej zostały później wyryte słowa: O. Anzelm / od św. Andrzeja Corsini /Maciej Gądek/ *24.II.1884. ? 15.X.1969./ długoletni Przełożony i Wychowawca / pokoleń zakonnych, szerzyciel drogi / Dziecięctwa bożego, Założyciel Zgromadzenia/ Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus / R.I.P.

W uznaniu cnót, którymi Sługa Boży odznaczał się przez całe życie oraz zasług dla Kościoła i Zakonu, w lutym 1990 r., za zgodą miejscowego biskupa, dokonano ekshumacji jego doczesnych szczątków i przeniesiono je z cmentarza do przedsionka kościoła karmelitów bosych w Łodzi. Nad sarkofagiem o. Anzelma umieszczono rzeźbę Dzieciątka Jezus, pochylającego się miłosiernie nad jego kryptą, z napisem:

?Całe życie ćwiczyłem się w miłości Dzieciątka Jezus?.

s. Konrada Z. Dubel
Karmelitanka Dzieciątka Jezus

Proroków nam potrzeba!

Przeżywana w Karmelu w dniu 15 października 2019 roku, 50. rocznica śmierci Sługi Bożego Anzelma od św. Andrzeja Corsini (Macieja Józefa Gądka, 1884-1969) OCD, pobudza nas do refleksji nad świadectwem jego życia, powołaniem terezjańskim, nad zadaniami, jakie dane mu było spełnić dla Zakonu i Kościoła.

Niezbędne jest przy tej okazji bliższe poznanie jego duchowości, czym Sługa Boży żył i jak na co dzień dążył do świętości. Nie sposób jednak uczynić tego jednym spojrzeniem, dlatego uczynimy to kolejno za pomocą fragmentów jego pism oraz kilku świadectw o jego życiu.

Wczytując się w korespondencję o. Anzelma, zwłaszcza z lat kiedy pełnił on posługę przełożonego, możemy natrafić na ciekawe wynurzenia, w których nieznacznie odkrywa tajemnice swojego serca, pełnego eliańskiej żarliwości o chwałę Bożą. Czynił to najczęściej zachęcając powierzone sobie osoby do duchowego zrywu i walki o świętość, także doskonałość całych wspólnot. Osobiście był cały skierowany na dyspozycyjność swoim wyższym przełożonym, gotowy na każdy wyraz woli Bożej czyli pełnienie posłuszeństwa w duchu Chrystusa. W liście do przyjaciela i swojego rówieśnika, o. Antoniego Foszczyńskiego (1884-1950), ujmuje nas szczera deklaracja młodego, wówczas zaledwie 34-letniego przeora wadowickiego:

Prawdziwi fundatorzy zwykle poetami nie są, tylko ludźmi czynu. Co do mnie jestem na zawołanie. Trudności nie stawiam żadnej. Jeśli mię wezmą jako zwykłego Ojca gdzieś na fundację, z największą radością pójdę, jeśli by mię chciano użyć jako przełożonego, dobrze się przedtem namyślę, bo widziałem ja w Krakowie, z jakiemi trudnościami trzeba walczyć w początkach na każdym kroku, choć niby to Kraków był pod ręką i wszystko na rękę. Zresztą jak mi Przełożeni objawią swoją intencję, pójdę i na koniec świata. Sam jednak nie chciałbym sobie wybierać tam lub ówdzie lub tu. N[asz] O[jciec] Prowincjał [Chryzostom Lamoš] zna mię i wie, że wystarczy z jego strony tylko chęć, a nie postawię trudności. Tymczasem mało o tym mówmy i nie rozgłaszajmy przed czasem, bo wielkie rzeczy czynią się w milczeniu, abyśmy przez zbyt głośne proklamowanie nie narazili dobrej sprawy, a siebie czasem na śmiech nie wystawili. Si digitus Dei est et a Deo res est, nikt nie przeszkodzi, jeśli nie z Boga, choćbyśmy wszyscy byli za tym, na nic jest?.. Niech Pan Bóg i Matka Boża układa!

Sprawy duchowe wiązał realnie z życiem praktycznym, zauważając konkretnego człowieka, dlatego w tym samym liście zaraz kontynuuje:

Teraz coś z materialnej strony. Jeśli macie coś z kaszy owsianej czy innej, to bym prosił odstąpcie dwa lub trzy kilo. Zapłacimy, bo tu dostać nie można a o. Bertold [Kozłowski] nie może czego innego? (Wadowice, 13 V 1918).

W zatroskaniu zaś o potrzeby materialne braci i sióstr kierował ich dążenia do nadprzyrodzonego celu życia konsekrowanego. Nawet po skończeniu urzędu prowincjała, gdy właśnie z posłuszeństwa znalazł się na okres ponad 20 lat, wbrew swojej woli, na przepowiedzianym sobie "końcu świata", tj. w Rzymie, pisał do drogiej swemu sercu wspólnoty karmelitanek bosych we Lwowie:

Proroków nam potrzeba, a choć prorok w Ojczyźnie swej nie jest widziany dobrze, jednak konieczni są. Izrael prześladował swoich, i tym się też przyczynił do ich świętości. Chcąc być świętym trzeba cierpieć i umieć cierpieć. Świętych, Świętych nam potrzeba, świętych Karmelitów i Karmelitanek, którzy by nie przez zamknięte drzwi serca rozmawiali z Bogiem, ale otwartym sercem i z całego serca tylko Boga znali i przepowiadali i kochali. Póki serca letnie będą, urodzaj będzie jedynie na mchy, i tym podobne podlejsze zielska, ale pszeniczki nie będzie i chleba jeść nie będziemy, i drudzy głodować będą. Róże się też nie rozwiną, tylko same głogi na ziemi bezpłodnej sterczeć będą. Bądźcież więc świętymi ? bo Karmelitanka a święta, to jedno. Mea culpa ? Medice, cura te ipsum. Jużciż za waszym przykładem i ja się dam porwać. Proścież Pana Jezusa, bym rygle zerwał i drzwi otworzył, bo Pan Jezus stoi i puka. (Rzym, [przed 15 XI] 1925).

Sługa Boży odszedł do wieczności w 1969 r. w samą uroczystość św. Teresy od Jezusa, reformatorki Karmelu, na rok przed ogłoszeniem jej doktorem Kościoła. Badając życie duchowe o. Anzelma, możemy z całą pewnością stwierdzić, że był on spadkobiercą ducha św. Matki Teresy z Avila, w kontemplacji i działaniu ożywiał go płomień miłości Jana od Krzyża, a na szczyt Karmelu dążył najwyraźniej "małą drogą" najmłodszego karmelitańskiego doktora Kościoła ? Teresy od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza. Ten nurt życia Ewangelią oraz charyzmatem karmelitańskim zgodnie z nauczaniem tychże "proroków" Karmelu doprowadził go do odkrycia nowego daru i doświadczenia tajemnicy miłości Bożej w ubóstwie i prostocie Słowa Wcielonego - Dzieciątka Jezus, które od początku było przedmiotem kontemplacji w Karmelu. Według Ojca Anzelma, całe życie Chrystusa, "od żłóbka aż po krzyż", jest wzorem dla wszystkich dzieci Bożych w Kościele.

s. Konrada Z. Dubel
Karmelitanka Dzieciątka Jezus

https://www.karmel.pl/prorokow-nam-potrzeba-zycie-o-anzelma-gadka/

24 II 2019_(Ks bp Jan Zając_Kazanie pdf)

Drogie Siostry, Drodzy Bracia!

Jakże w szczęśliwym miejscu jesteśmy! Oto tutaj rozpoczęły się drogi ku świętości zarówno młodego kapłana, Karola Wojtyły, jak i w pobliskich Marszowicach rozpoczęła się droga do świętości ojca Anzelma Gądka. Jesteśmy również i my w tym miejscu, aby najpierw popatrzeć i rozważyć naszą drogę ku świętości. Skłania nas do tego dzisiejsza liturgia. Oto jesteśmy na Eucharystii, spotykamy żywego Chrystusa, otrzymujemy Ducha Świętego, który uzdrawia głębię ludzkiego serca. Pragniemy wszyscy czerpać ze źródła Bożej Miłości i Bożego Miłosierdzia tutaj, z tego ołtarza, który jest ołtarzem Eucharystii, ołtarzem ofiary i uczty.

Oto sam Chrystus Pan w tym szczególnym miejscu wprowadza nas w kolejny etap naszej drogi do świętości. A droga to trudna, bo gdy słyszymy słowa Pańskie z dzisiejszej Ewangelii (Łk 6, 27-38), to wydaje się nam, że Jego zalecenia i nakazy idą niejako w poprzek zdrowemu, ludzkiemu sposobowi postępowania. Zdają się jakby nawet lekceważyć zasady roztropności. Mamy bowiem nadstawić drugi policzek, gdy nas biją, pobłażać złodziejom, zgadzać się na rozbój w biały dzień. Ale wiemy dobrze, że nie o to chodzi, gdyż Pan Jezus mówił językiem starożytnego Wschodu, pełnym obrazów i porównań. To prawda, że nie trzeba brać ich dosłownie, ale jak najdostojniej trzeba nam wypełniać najtrudniejsze Jego przykazanie w tych obrazach zawarte: ?Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem? (J 13, 34). Lecz my, przyznajmy się szczerze, uczniowie i uczennice Chrystusa, mamy wielką skłonność, aby postępować jak grzesznicy i poganie, lub jak ci, którzy żyją z daleka od Chrystusa i Ewangelii, którzy miłują tylko tych, co nas miłują i dobrze czynią tym, którzy nam dobrze czynią (por. Łk 6, 32 nn). Tymczasem miłość nie szuka swego ? jak mówi Pismo święte ? mamy kochać, niczego się za to nie spodziewając, gdyż jednego tylko mamy się spodziewać, a nawet być pewnymi, że miłość daje udział w życiu Najwyższego Pana i miłowania Boga samego. Nie miłujemy dla nagrody w niebie, nie miłujemy ze względu na Pana Boga, lecz kochamy człowieka jako człowieka, dla niego samego. Ale wówczas, gdy kochamy w człowieku tylko człowieka, spotykamy w nim Jezusa. Spełniają się wtedy słowa Pana z sądu ostatecznego: byłem głodny, chory, w więzieniu, a przyszliście do Mnie, nakarmiliście Mnie; i cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili (por. Mt 25, 35 nn).

Dlatego jesteśmy podobni do Jezusa, stajemy przed Jezusem i kochamy drugiego człowieka tak, jak dzisiaj uczył nas św. Paweł Apostoł: ?Jak nosiliśmy obraz ziemskiego człowieka, tak też nosić będziemy obraz człowieka niebieskiego? (1 Kor 15, 49), to jest Jezusa. Dlatego przez wiarę, nadzieję i miłość upodabniamy się do Chrystusa Zmartwychwstałego. Aby upodobnić się do Niego trzeba cały swój naturalny porządek rzeczy przewrócić, trzeba się nawrócić, powstać i postawić Jezusa w centrum swego życia. Próbować kochać ludzi tak jak On, który ukochał nas na wieki. Trzeba stać się dobrym uczniem Pana Jezusa, być dobrym chrześcijaninem, człowiekiem Chrystusa.

Siostry i Bracia, wierzymy, że ci którzy uczestniczą w Eucharystii, czerpią Bożą miłość i miłosierdzie i upodabniają się do Chrystusa. Możemy być równocześnie pewni, że wówczas otrzymujemy także Boże przebaczenie. Otrzymując jednak miłosierdzie, stajemy się tymi, którzy mają to miłosierdzie przekazywać również innym. Miłosierdzie to ma angażować całą osobę, dlatego Ewangelia mówi o miłowaniu, czynieniu dobra, błogosławieniu i modlitwie za prześladowców. Nie chodzi tu o jakieś zewnętrzne działania, ale o rzetelną postawę miłości, która z nieprzyjaciela czyni naszego brata. Jakże to trudne ? aby chrześcijanin uczynił ze swego życia dar dla drugiej osoby, ktokolwiek i kimkolwiek ta osoba by była.

Sytuację taką, wzór miłosierdzia, widzimy w dzisiejszym pierwszym czytaniu z Księgi Samuela (por. 26, 2.7-9.12-13.22-23), w której Dawid przebacza swemu prześladowcy Saulowi. Dzida, wykradziona przez Dawida Saulowi, posiada jakieś symboliczne znaczenie, gdyż tą bronią Saul dwa razy próbował zabić Dawida. Przemocy Saula ? prześladowcy ? zostało przeciwstawione miłosierdzie Dawida. Słyszeliśmy to również dziś w Ewangelii: ?Bądźcie miłosierni jak Ojciec wasz jest miłosierny? (Łk 6, 36). Oto droga do świętości! Bóg jest dobry także dla złych. Zwraca nam na to uwagę sam Jezus, mówiąc, że jesteśmy synami Najwyższego, gdy próbujemy iść tą samą drogą, co On. Jego dobroć nie oznacza lekceważenia zła i grzechu, gdyż miłosierdzie nie unieważnia sprawiedliwości. Przebaczenie nie oznacza tolerancji dla zła, ale jest sposobem jego pokonania. Ażeby odpowiedzieć dobrem na zło, trzeba mieć ogromną moc. Człowiek nie ma w sobie takich duchowych zasobów, lecz do takiej miłości musi czerpać moc od samego Boga. Tylko z Bogiem wszystko jest możliwe.

Dlatego dzisiaj, gdy patrzymy na naszą drogę ku świętości, w tym szczególnym miejscu, trzeba nam na nowo wołać ?Stwórz, o Boże we mnie serce czyste? (Ps 51, 12), naucz mnie miłować każdego człowieka, bo to jest Twoje Chryste wezwanie, tą drogą mogę dojść do chwały nieba. Oto przesłanie dzisiejszej Liturgii Eucharystycznej skierowane do każdego z nas. Czerpmy zatem z tej mocy, która płynie z tego ołtarza.

Drodzy Bracia i Siostry!

Dzisiaj dziękuję również Bogu za wskazanie drogi do świętości w życiu i posłannictwie Sługi Bożego o. Anzelma Gądka. Uwielbiamy Chrystusa Pana za wskazanie drogi do doskonałości tutejszemu Rodakowi, który z Marszowic ruszył na szlak prowadzący drogami z tej ziemi do chwały nieba. Sługa Boży rozpoznał ewangeliczną drogę do Chrystusa, obecnego w drugim człowieku, drogę dziecięctwa Bożego, którą zamienił na swoją życiową drogę do świętości. Drogę tę wskazał i nadal wskazuje, nie tylko swoim córkom duchowym, siostrom karmelitankom Dzieciątka Jezus, ale również nam wszystkim, gdyż jak pisał: ?droga dziecięctwa na pozór najłatwiejsza, w rzeczywistości jest ciasną i wąską bramą ewangeliczną, prowadzącą do Królestwa. Wymagającą z jednej strony całkowitego zaparcia się siebie, a z drugiej strony, ta ?mała droga? ma w sobie tyle wdzięku, tyle delikatności, że zachwyca maluczkich, ludzi słabych, (?) a zakryta jest przed mądrymi i roztropnymi? (por. Traktat o dziecięctwie duchowym, s. 15).

Sługa Boży o. Anzelm ukazuje nam głębię tej drogi tłumacząc, że ?dziecięctwo jest mocą nie słabością, jest objawieniem obecności w duszach Ojca, Syna i Ducha Świętego i działaniem samej Trójcy Przenajświętszej. Sam Duch Święty jest sprawcą dziecięctwa. Dziecię Boże, Słowo, które stało się ciałem, to tajemnica miłości Boga, to klucz do wszystkich tajemnic? (zob. Traktat?, s. 149, 157).

Jakże nie uwielbiać Boga wobec tej, jakże pięknej Jego tajemnicy miłości. Dlatego też Sługa Boży objaśnia nam wszystkim, że w dziecięctwo wchodząc, ?wcielacie się w Mistyczne Ciało Chrystusa, jednoczycie się z Jezusem, a On łączy się i jednoczy z wami. Jesteście dziećmi Kościoła i dla Kościoła. Dziećmi Bożymi dla chwały Ojca w zjednoczeniu z Jego Boskim Synem w modlitwie, w pracy i w ofierze z siebie. Waszym życiem zdajecie egzamin, że dajecie chwałę Bogu, sobie zapewniacie uświęcenie, a braciom zbawienie. Żyje w ten sposób w was Jezus, dalszym ciągiem Wcielenia, dziecięctwa, swojej modlitwy i apostolstwa, swojej ofiary zbawczej. Wasze zadanie to współpraca z Kościołem dla członków Mistycznego Ciała Chrystusa? (zob. Konferencja Żłóbek, Krzyż, Hostia).

W jakże prostych słowach, a jakże głębokich zwraca się dziś do nas Sługa Boży o. Anzelm, który kiedyś przekazał to orędzie siostrom, a dziś przekazuje je naszym sercom, zachęcając: ?W Bogu, a zwłaszcza w Bogu-Dzieciątku, tak przystępnym naszej naturze i jej potrzebom, znajdziesz wszystko, czego pragnie dusza Twoja. Chcesz wiedzy ? wiara Cię uczy, że On jest światłem, chcesz mocy ? jedno Jego słowo jest czynem, chcesz radości ? On jest weselem, chcesz lekarstwa ? On jest lekarstwem, chcesz miłości ? On jest Ojcem i Matką, i Bratem, i Oblubieńcem. Bóg mój ? wszystko moje, bo przecież dla nas jest taki nieskończenie dobry, miłosierny, hojny. Prócz skarbów swoich, które my tak nazywamy, On daje zawsze Siebie, a my więcej zwracamy uwagę na dar niż na Dawcę. Więc bierz zawsze Jego całego, bo On się nie dzieli, a Ty także nie dziel się na grosze, lecz dawaj zawsze całą siebie? (zob. Król mojej duszy, s. 151).

Patrząc na drogę ku świętości Sługi Bożego o. Anzelma i świętego wikarego z Niegowici, Jana Pawła II, zwracamy się do Matki Najświętszej tak, jak czynili to i Sługa Boży i święty Papież z wielkim wołaniem:

"Przebojem idę po ziemskim padole,
Blaskiem Twej tarczy walczę osłoniony;
Niemowlę jeszcze w Mojej Pani szkole
Często przystaję ? i wzrok mój zamglony
Oczyszczam wodą w niebieskiej zatoce,
Czystej jak kryształ, jak krople w roztoce.
Posilon znowu stawiam dalsze kroki
W świecie pomroki;
I aczem statek bardzo chwiejny, kruchy
Nie brak otuchy.
Imam się pracy, pot się z czoła leje.
A gdy się czasem wśród trwogi zachwieję,
Śpieszę do portu, tu mię miłość zrani,
U stóp mej Pani!?
(br. Anzelm, U stóp mej Pani, 1903)

Niech to będzie również naszą modlitwą w czasie tej Eucharystii i na kolejnym etapie naszej drogi do nieba, drogi świętości. Amen.