Przeskocz do treści

Tajemnica Zwiastowania i pozdrowienia anielskiego (por. Łk 1, 26-38) przynagla nas, byśmy z największą czcią adorowali Słowo, które ciałem się stało (por. J 1, 14), i pozdrawiając Matkę Słowa przez słodkie Ave, złożyli Jej życzenia z powodu najwyższej godności, jaka Ją spotkała! Słowa tej niewypowiedzianej tajemnicy raczej przytłaczają umysł swoją wysokością i głębokością, mimo to poruszane są słabe nasze myśli, i kiedy ani myśl, ani słowa nie obejmą tej tajemnicy, niech je uzupełni uczucie świętej radości i podziwu.

(...) Mówi bowiem św. Augustyn, że bardziej błogosławiona była Maryja, przyjmując wiarą Chrystusa, niż poczynając ciało Chrystusa. Macierzyńskie bowiem pokrewieństwo nic by Maryi nie pomogło, jeśliby nie nosiła Chrystusa szczęśliwiej w sercu niż w ciele. Następnie ponieważ Dziewica miała być świadkiem tej tajemnicy, wypadało, by była o niej przez Boga pouczona. Po trzecie, zgodne było z planem Bożym, by także stworzenie na swój sposób współdziałało w dziele zbawienia, by Maryja w zastępstwie rodzaju ludzkiego wypowiedziała swoją zgodę, co też uczyniła, składając w ofierze Bogu swoje posłuszeństwo, mówiąc: ?Oto ja służebnica Pańska? (por. Łk 1, 38). Wreszcie, ponieważ Wcielenie było duchowym macierzyństwem między Synem Bożym a naturą ludzką, oczekiwał Bóg zgody i przyzwolenia Dziewicy w imieniu całej natury ludzkiej.

Jakże wielka była ta chwila łaski! Posłał Bóg anioła. Posłany jest anioł Gabriel, mąż Boży, siła, moc Boża. Zgadza się urząd z imieniem, bo zwiastował wszechmocnego Chrystusa. Ten sam, co niegdyś wskazał Danielowi czas przyjścia Mesjasza (por. Dn 9, 24-26), ten sam, co Zachariaszowi zwiastował poprzednika (por. Łk 1, 11) - więc godziło się, by on także Dziewicy zapowiedział Jej wybór i narodzenie Chrystusa. Nie byle kogo Bóg wyznaczył na to poselstwo, ale jednego z najwyższych duchów, bo tego wymagała godność Syna Bożego. Wielu uważa, że Gabriel jest z hierarchii tych, co stoją przed Bogiem i niekiedy spełniają misję dla ratowania narodów, zgodnie ze zdaniem św. Pawła, że wszyscy oni są posługującymi duchami posłanymi na pomoc tym, których dziedzictwem jest zbawienie (por. Hbr 1, 14), a że zwiastował najwyższe rzeczy Dziewicy, wypadało, żeby był najwyższy. Stąd i św. Tomasz sądzi, że był najwyższym z chórów Archaniołów.

Przedziwnie ukazuje się porządek Opatrzności Boskiej w tym, że anioł zwiastuje tajemnicę Boskiego Wcielenia. Najpierw pouczeni są aniołowie o tajemnicy Boskiej łaskawości Słowa, a następnie przez nich przychodzi łaska poznania dla ludzi.

(...) Posłany jest anioł do Nazaretu. Szczęśliwe miasteczko, szczęśliwy domek, na którym spoczęło upodobanie całej Trójcy Najświętszej! Szczyci się z posiadania tego domku Loretto i pewno nie ma godniejszego od niego. Imię Dziewicy, do której niebieski poseł jest skierowany, brzmi Maryja. Ileż to razy imię to bywa pozdrawiane! Ile rodzi uczuć świętych, i ile wypuszcza latorośli cnót! Ile cudów czyni, jak słodko i melodyjnie się śpiewa! Ono jedno, wszystko zamyka. Gdy je wymawiasz, Dziewicę pozdrawiasz, czcisz Niepokalaną Matkę Jezusa i twoją, nazywasz Ją Matką łaski i miłosierdzia, i Matką twojej przyszłej chwały.

I wszedłszy, anioł pozdrowił Ją z pokorą i uszanowaniem jako Panią i Królową. Ave! Pokój Tobie! Głos radosnego życzenia i głos adoracji. Łaski pełna ? to jest przepełniona, udoskonalona łaską. Jest to jakby Jej własnym imieniem.

Greccy ojcowie uczą, że to słowo oznacza pełność wszystkich łask. Maryja trzykrotnie była napełniona łaską. W pierwszym momencie swego poczęcia była zalana pełnością łaski ze wszystkimi cnotami i darami Ducha Świętego, to znaczy że była niepokalanie poczęta, czyli ze szczególniejszego przywileju Boga w pierwszym momencie poczęcia była zachowana nietknięta, wolna od grzechu pierworodnego.

O pozdrowieniu anielskim (...) mówi papież Pius IX w encyklice apostolskiej Ineffabilis Deus - Niewysłowiony Bóg: Kiedy Ojcowie Kościoła uważnie się zastanawiali nad zwiastowaniem Gabriela głoszącego najwyższą godność macierzyństwa Boskiego i pełności łaski, uczyli zgodnie, że w tym szczególniejszym i uroczystym pozdrowieniu nigdy dotąd niesłychanym jest niezbity dowód, że Bogurodzica była siedzibą wszystkich łask, ozdobioną wszystkimi charyzmatami Ducha Świętego; owszem, była tychże charyzmatów nieskończonym prawie skarbcem i przepaścią niewyczerpaną, przez co nigdy nie była pod przekleństwem.

Po wtóre, za szczególniejszym przywilejem przez całe życie swoje była wolna od wszelkiego grzechu uczynkowego, nawet najlżejszego; owszem, nie czuła żadnej pożądliwości, lecz mając całkowicie rozum poddany Bogu, także niższą część miała poddaną rozumowi. Była pełna łaski, nie tylko jej rozciągłością, lecz także intensywnością i wewnętrzną siłą. Pewne jest, że na końcu swego życia była świętsza od aniołów, jak również od pierwszych początków swego istnienia świętsza była od wszystkich tak że łaska początkowa, zasadnicza przewyższała łaskę osiągniętą przez jakichkolwiek ludzi i aniołów.

Po trzecie, ciągłymi aktami cnót i zasług w ciągu życia, zwłaszcza gdy w żywocie poczęła Syna Bożego, prawie w nieskończoność powiększała łaskę uświęcającą. Dlatego, gdy anioł głosi, że pełna była łaski, nie oznacza to pełności, która nie może już być większa, lecz oznacza łaskę największą, jaka mogła być Jej udziałem w momencie pozdrowienia, to jest taki stopień czystości i świętości, do jakiego Ją Bóg podnieść raczył, aby stała się godnym mieszkaniem Jego Syna.

Śpiewa następnie anioł: ?Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami? - jakby chciał powiedzieć: Ave, ?pełna łaski, Pan z Tobą? w każdym czasie i na wszelki sposób, pod każdym względem jesteś błogosławiona między niewiastami, bo z dobrodziejstwa Bożego sama jesteś niepokalana, najświętsza, najdroższa, boś jedna Matką Boga, boś jedna Matką i Dziewicą. Mówiąc zaś: między niewiastami - a nie między wszystkimi ludźmi, anioł ma na względzie przede wszystkim godność Jej macierzyństwa Boskiego, które wszystko i wszystkich przewyższa.

Zatrwożyła się najpokorniejsza Dziewica. Zatrwożyła się z dziewiczej wstydliwości, jak chcą niektórzy, a może raczej i prawdziwie ze swojej pokory, bo nie mogła pojąć, by takie pochwały Jej się należały, bo uważała się za niegodną takiego uznania, jakie głosiły słowa anioła. Dlatego też w duszy dopuściła uczucia bojaźni, które wywołały na twarzy wyraz trwogi.

(...) Święty Tomasz, jak zwykle uczenie i głęboko streszcza przebieg tej tajemnicy. Trzy rzeczy zamierzał anioł wytłumaczyć Dziewicy. Najpierw chciał Jej zwrócić uwagę, by się zastanowiła nad tym, co Jej zapowiadał, a uczynił to, pozdrawiając Ją niezwykłym pozdrowieniem. W tym pozdrowieniu powiedział Jej anioł o Jej zdolności poczęcia, kiedy mówił: Ave - Zdrowaś, łaski pełna; wyraził poczęcie, kiedy powiedział: ?Pan z Tobą?; i zapewnił o honorze jaki Ją spotka, mówiąc, że jest błogosławiona między niewiastami. Po wtóre, pouczył Ją o tajemnicy Wcielenia, które w Niej miało nastąpić, co uczynił zapowiadając i poczęcie, i porodzenie. ?Oto poczniesz  i porodzisz Syna?. Objawia Jego wielkość: Ten będzie wielki i ukazuje, jak się to stanie: ?Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię?. Po trzecie, usposabiał Ją do wyrażenia zgody, przedstawiając Jej przykład Elżbiety, która wbrew prawom natury stała się matką.

Następuje odpowiedź Dziewicy; Pokorna Dzieweczka odpowiada: ?Oto ja służebnica Pańska?(Łk 1, 38) - gotowa na wszelkie usługi. Patrz na pokorę, patrz na oddanie się, woła św. Ambroży, nazywa się służebnicą Pana, która wybrana jest na Jego Matkę. ?Niech mi się stanie według słowa twego?, niech Bóg sprawi we mnie, co powiedziałeś. Tymi słowy Maryja wyraziła swoją zgodę. Zawyło piekło ze wściekłości, wąż zdradziecki podeptany został stopą Dziewicy, zagrzmiało niebo radośnie niewypowiedzianym weselem i anieli adorowali Słowo, i pozdrawiali Jego Matkę i swoją Królową. Po tych bowiem słowach, jak uczą teolodzy i Ojcowie, dokonała się tajemnica Wcielenia. Najświętsza Trójca w jednym momencie z dziewiczej materii w żywocie Maryi uformowała i utworzyła ciało, stworzyła duszę i wlała ją w ciało, i całą naturę ludzką zjednoczyła z osobą Słowa, tak że ta ludzka natura ani chwili nie była zostawiona sobie, lecz wzięta została i podtrzymana przez osobę Słowa. Ponieważ Maryja sposobem macierzyńskim poczęła i Jej poczęcie miało za cel zjednoczenie z osobą Boską, dlatego jest prawdziwie Theotokos, Matką Boga. W tym momencie Słowo ciałem się stało (por. J 1, 14).

Adorujmy to Słowo, adorujmy tajemnicę, czcijmy Matkę i Dziewicę słowami anioła; codziennie Ją pozdrawiając, prośmy, byśmy za Jej przyczyną i z Jej pełności łaski uzyskali życie wieczne, a teraz to życie wieczne zaczynajmy, służąc pokornie Matce Dziewicy. Amen.

Konferencje zakonne, Łódź 1961-1962.

Zadanie Opiekuna Rodzin

Święty Józef jest opiekunem Kościoła katolickiego. (...) Lecz tę opiekę rozciąga szczególnie na rodzinę w najściślejszym pojęciu, to jest na ten związek męża i niewiasty, nazwany ?wielkim sakramentem? (por. Ef 5, 32) i nierozerwalnym (por. Mt 19, 6), z którego wychodzą dzieci Boże na zaludnienie ziemi i nieba, na rozszerzenie Królestwa Jezusowego na ziemi.

Święty Józef powtarza w tej rodzinie ten sam urząd, jaki spełniał w Nazarecie, z tą samą wiernością, stojąc na straży świętości rodziny chrześcijańskiej. Z tytułu ojcostwa, jakie spełniał względem Syna Bożego, z tytułu Oblubieńca i męża Niepokalanej Dziewicy, z tytułu, że wychował nam i zachował naszego Zbawiciela, i stał na straży godności Jego Matki, przejmuje obecnie opiekę nad rodzinami chrześcijańskimi, o którą zwraca się do niego Kościół święty. Czyż może być godniejszy opiekun rodziny nad św. Józefa?

Podstawy rodziny

a) Świętość. Pierwszym fundamentem rodziny jest świętość samego związku, opartego na prawie Boskim, którego wykładnikiem jest Kościół. W tę świętość związku, w sakrament jedności i nierozerwalności godzą w tych czasach, jak i zawsze, wrogowie wiary i Kościoła, bo wiedzą lepiej nieraz od samych katolików, że to podstawa najmocniejsza wszelkiego porządku społecznego, wszelkiego wychowania, że to jest źródło, z którego płyną czyste wody na odnowienie ludzkości. To źródło zatruć, ten fundament obalić, to znaczy zniweczyć życie prawdziwej miłości, udaremnić wychowanie, skazać pokolenia całe na zatrucie.

Nad świętością związku rodzinnego czuwa głowa rodziny z Nazaretu - św. Józef. Czyż może być piękniejszy związek nad ten, którego głową był mąż sprawiedliwy? (...)

b) Miłość. Drugim fundamentem rodziny jest miłość. Nie ta, która opiera się na wdziękach ciała i budzi lub zaspokaja zmysły, lecz ta, która zdolna jest do największego dzieła: połączyć dusze i ciało do największego dzieła, które może być przyrównane do dzieła stworzenia. Jakże tu potrzeba czystej i Bożymi pobudkami kierowanej miłości! Któż i która rodzina wstąpi na te wysokie wyżyny? Jedynie ten i ta rodzina, która wpatruje się w męża bez skazy, który swą czystością obejmuje i chowa, jako skarb najdroższy, dwie najczystsze Istoty: Maryję i Dziecię. Miłość na wzór Józefa pojęta i spełniana przetrwa wszystkie zmienności i kaprysy serca ludzkiego, utwierdzi związek serca miłością Boga, w której wszystko jest szczęściem. To szczęście znajdzie się i w trudach pracy, znajdzie się i w ubóstwie, spotęguje się cierpieniem zniesionym dla rodziny, odniesie triumf nad wszelką pokusą, którą podszepnie świat, czart, czy ciało.

c) Dziecko. Trzecim fundamentem rodziny jest życie, które objawia się w dziele świętości i miłości. Tym dziełem Boskim i ludzkim w rodzinie jest dziecko. W dzisiejszych czasach, z bólem wyznać trzeba, wiele rodzin (...) uważa dar dzieci za nieszczęście a nie błogosławieństwo. Nieszczęśliwe rodziny, które tak nisko upadają! Cóż było wielkością i chwałą rodziny, której Józef był głową? Jezus, Bóg-Człowiek! Dla tego Dziecięcia żył i poświęcał się św. Józef, dla tego Dziecięcia znosił ciężkie wygnanie, cierpienia, prace. W tym Dziecięciu było najdoskonalsze zjednoczenie Maryi i Józefa, tam było życie, którym żyli.

Przez dzieci związek małżeński staje się rodziną, tą rodziną, która nie ginie, ale żyje z wieku na wiek, a Bogu daje mieszkańców niebieskich, Kościołowi świętych synów, a państwu potęgę. W dziecku żyją rodzice, w nim widzą owoc świętości i czystości współżycia, w nim także widzą obraz Boga, tego który Dziecięciem stał się w rodzinie, aby ją uświęcić i świętą uczynić, a z niej stworzyć sobie wielką rodzinę, Oblubienicę - Kościół święty, za którą się wydał i poświęcił, aby ją uczynić bez skazy (por. Ef 5, 25-27).

Na ten fundament życia, na dziecko, uderzają dziś wrogowie wszelkiego życia Bożego. Chcą wyrwać dziecko z ogniska świętości i czystości, wszczepić w nie pierwiastki rozkładu, wychować je bez Boga, bez wiary w tę Rodzinę świętą, której głową był Józef, sercem Maryja, a szczęściem i życiem Jezus, Syn Boga. Stąd, największą pracą w rodzinie i z wszystkich prac najkonieczniejszą jest wychowanie dzieci.

Głos Opiekuna

Niech mówi do serc rodzin chrześcijańskich najwierniejszy opiekun i wzór rodziny - Józef-Opiekun. Przeglądając karty Ewangelii, na próżno szukać będziecie choć jednego słowa, które wymówił. Za to znajdziecie w tej Boskiej Księdze, co czynił. Święty Józef mówi do rodzin czynem i życie jego woła do wszystkich rodzin, by strzegły fundamentu świętości i czystości życia Bożego w rodzinie.

Patrzcie na czyny: św. Józef się modli. Sprawiedliwy, pełni prawo Boga w każdym czynie i poświęca siebie, z tej modlitwy czerpie, jak rosę niebieską, czystość i świętość życia, w modlitwie poznaje wolę Boga i nią osładza wszelki trud pracy, i krzyż w moc zamienia. Modlitwa uświęca rodzinę. Niech więc nie braknie jej rano i wieczór, i niech rodzice przewodniczą we wspólnym podniesieniu serc, zjednoczeni z Bogiem, źródłem życia.

Święty Józef pracuje. To źródło utrzymania; lecz pracuje tak, że dusza nie gubi się w pracy, w niej nie stygnie serce, ale przeciwnie, twardość pracy wyrabia w nim stałość cnoty i hartuje duszę na cierpienie, które im Bardziej uciska, tym bardziej zbliża go do Boga.

Święty Józef się poświęca, poświęca się dla Rodziny, wpatrzony w Boską Dziecinę i w Jego Matkę. To źródło jego szczęścia i zadowolenia: móc cierpieć dla tych, których kocha. Wpatrzeni w ten wzór ojcowie rodzin znajdą radość, jaką daje spełnienie obowiązku, nie uczynią serc swoich twardymi, jak praca, którą spełniają, lecz będą tym czulszymi na piękność życia rodzinnego.

Każda rodzina ma swoje skarby: imię, mienie i największe dobro: dzieci. Każda rodzina ma swoje bóle, cierpienia i prace. Każda rodzina ma swoje radości: miłość, czystość i cnoty domowe. By te skarby zachować i pomnożyć, by te bóle znosić i uczynić z nich zysk cnoty, by tę radość uczynić codziennym pokarmem i chłodzącym napojem wśród trudów życia, niech każda rodzina wpatrzy się w św. Józefa, niech mu powierzy całe swoje życie, a będzie pewna, że dom jej stanie się domem Bożym i napełni się wonią cnót chrześcijańskich.

GK 4 (1930) 66-71.

Pierwszych początków tego święta należy szukać na Wschodzie. Obchodzono je, jak to wynika z "Peregrinatio Etheriae", w wieku czwartym pod nazwą "Czterdziestnicy Objawienia się Pańskiego". Uroczystość, uważano przeważnie jako święto Pana Jezusa a nie Matki Boskiej. Przez dekret Justyniana, w 542 r. rozpowszechniło się na Wschodzie i stamtąd przeszło do Rzymu. Z początku nie miało to święto żadnego szczególniejszego tytułu i nazywało się "świętem dnia 2 lutego". Lecz, pod koniec VII wieku, za czasów Papieża Sergiusza, który był Grekiem z pochodzenia, święto to zyskało jedno z pierwszych miejsc, dzięki rozporządzeniu papieskiemu, że ma być poprzedzone procesją pokutną, jak inne trzy wielkie święta Matki Najświętszej. Stąd charakter tego święta w Rzymie i na Zachodzie jest przeważnie maryjny. Nazwa starożytna tego święta "Ypapante" czyli "Spotkanie się Pana", pozostawiła ślady w oficjum, odmawianym w tym dniu, jak w inwitatorjum, w lekcjach i antyfonach, w których sławi się spotkanie Dzieciątka ze starcem Symeonem, przez co rzuca się jakby zasłonę na samą tajemnicę Oczyszczenia Najświętszej Dziewicy. Nazywano nawet to święto "Dniem Symeona", a nazwa Oczyszczenie jest późniejszej daty i zapożyczona z liturgii gallikańskiej.

Podajemy tu starodawny opis, jak to święto obchodzono w Rzymie około roku 800. Z brzaskiem dnia 2 lutego, z rozmaitych kościołów miasta, wyruszały procesje parafialne, kierując się ku "Forum Romanum", do kościoła św. Adriana. Droga wiła się wśród ruin dawnych pałaców Rzymu, a wierni dla rozproszenia ciemności nieśli płonące świece, podczas gdy kler śpiewał psalmy i antyfony, a lud odpowiadał zwyczajnym przy procesji wołaniem: Kyrie eleison. Gdy tylko Papież przybył do bazyliki św. Męczennika, schodził do sekretarjum i na znak pokuty przywdziewał tak zwaną penulę, długi powłóczysty płaszcz koloru czarnego, co również czyniła cała jego asysta. Wówczas kler i rozmaite szkoły śpiewaków przystępowali do Papieża, z rąk jego otrzymując świecę. Po ukończeniu rozdziału świec śpiewacy intonowali antyfonę na Introit "Ex surge Domine - Powstań Panie", zachowaną po dziś dzień w mszale. Po introicie Papież odbywał swój uroczysty ingres do kościoła świętego Adriana, śpiewacy intonowali Kyrie, jak we wszystkich mszach, po czym następowała kolekta i rozpoczynała się procesja.

Lud dzielił się na siedem wielkich oddziałów, każdy oddział ze swoim krzyżem, śpiewając siedmioraką litanię. W średniowieczu, zamiast krzyżów, niesiono osiemnaście obrazów Zbawiciela i Matki Najświętszej, najbardziej czczonych w mieście. Papież szedł boso, poprzedzany dwoma akolitami z płonącymi świecami, wśród których subdiakon niósł żarzącą się kadzielnicę, obok dwóch kleryków niosło krzyże, a za nimi postępowały chóry śpiewaków psalmodujących. Procesja poruszała się przez Forum Nerwy i Trajana i rozwijała się ku wzgórzu Eskwilińskiemu, a opuszczając na prawo kościół Eudoksji, zstępowała niżej ku kościołowi św. Łucji  - S. Lucia in Silice, po czym znowu wstępowała ku św. Praksedzie i stąd już prosto do Bazyliki Liberiusza. Szkoły śpiewaków wykonywały antyfony i responsoria, kler śpiewał psalmy i odpowiadał responsorium ułożone według porządku liter, aż wreszcie za zbliżeniem się do bazyliki Maria Maggiore intonowano trzykrotną litanię, dlatego tak nazwaną, że ją powtarzano trzy razy. Po procesji następowała Msza święta, w której już nie śpiewano ani Kyrie ani Gloria.

Stare dokumenty liturgiczne rzymskie nie wspominają nic o specjalnym poświęceniu świec czyli gromnic. Zwyczaj ten datuje się od wieku dziesiątego. Pierwotnie rozdzielano świece na czas procesji, żeby ich światłem oświecić noc, ale nie stanowiły one żadnej specjalności przy uroczystości Oczyszczenia. W Rzymie pierwsza wzmianka o poświęceniu świec przypada na wiek dwunasty, chociaż i wówczas nie były one wyłącznością święta "Ypapante", gdyż i przy innych procesjach rozdawano poświęcone wcześniej świece. Cencjusz Kamerarjusz opowiada, że za jego czasów Papież udawał się do kościoła św. Martyny przy Forum i tutaj, odśpiewawszy Tercję na tronie umieszczonym na wolnym powietrzu na Via Sacra, rozdzielał świece, poświęcone przez najmłodszego z kardynałów. Po czym śpiewano Sekstę w pobliskiej bazylice św. Adriana, do której schodził się lud ze swymi krzyżami ze wszystkich parafii rzymskich. W procesji, która się następnie rozwijała, Papież szedł w sandałach, dopiero przy wejściu do bazyliki Maria Maggiore zdejmował sandały i szedł boso. Przed rozpoczęciem Mszy św. zstępował do sakrarjum, gdzie do umycia nóg przygotowano mu ciepłą wodę. (...)

Tajemnica tych obrzędów liturgicznych - związanych z tym świętem, była przedmiotem tłumaczeń już od wieku VII. Według Iwona, wosk świec, wykonany przez pszczoły z soków kwiatów, które starożytność uważała zawsze za symbol dziewictwa, oznacza dziewicze ciało Dziecięcia, które nie podległo skazie ani w swoim poczęciu ani w narodzeniu, jak również nienaruszoność Maryi. W płomieniu świecy widzi święty Biskup symbol Chrystusa, który przyszedł oświecić ciemności. Św. Anzelm, rozwijając tę samą tajemnicę, mówi nam, że trzy rzeczy należy rozróżnić w świecy: wosk, knot i płomień. Wosk, dzieło pszczółki dziewiczej, to symbol Ciała Chrystusowego, knot, który tkwi wewnątrz, to symbol duszy, a płomień, który błyszczy, to obraz Bóstwa.

Bez wątpienia w tłumaczeniu tajemnicy Ofiarowania Dzieciątka i Oczyszczenia Maryi nie brak głębokich tematów do poważnych rozważań, w których pokora Maryi, Jej posłuszeństwo prawu, pierwsze wejście Jezusa do świątyni Jerozolimskiej, Jego przedstawienie się w postaci grzesznika, proroctwo Symeona o Dzieciątku, o Jego prześladowaniu, męce i udręce serca Matczynego - to wszystko staje się przeobfitym pokarmem dla duszy wierzącej.

Streszcza tę uroczystość antyfona śpiewana przy procesji: Przystrój, twą komnatę ślubną Syjonie i przyjmij króla Chrystusa! Obejmij z miłością Maryję, która jest bramą niebios, gdyż ona tuli na swym łonie Tego, który jest światłem nowym! Dziewica się zatrzymuje, ofiarując swego Syna zrodzonego przed jutrzenką. Symeon bierze Go w swe ramiona i głosi narodom, że On jest Panem życia i śmierci i Zbawicielem ludzkości!

Ten pierwszy wstęp Jezusa do świątyni i Jego wejście na rękach Matki Najświętszej, obchodzi Kościół z wielkim weselem. Nazywa to święto "Ypapante" spotkaniem, i naśladując Symeona wychodzi na spotkanie Dzieciątka i bierze Je z rąk Matki Dziewicy, jako światło, jako znak na powstanie swych dzieci.

Św. Bernard, patrząc w duchu na to wejście Jezusa na rękach Dziewicy do świątyni, na starca Symeona i Annę prorokinię, tak nam przedstawia tę procesję: Dziś Matka Dziewica wprowadza Pana do świątyni Pańskiej. Józef przedstawia Bogu Syna, który nie jest jego synem, ale Synem najmilszym Boga Ojca, który w Nim położył swoje upodobanie. Sprawiedliwy Symeon poznaje Zbawiciela, którego oczekiwał, wdowa Anna wysławia Go w pochwałach. Te cztery osoby, obchodziły po raz pierwszy tę procesję dzisiejszą, która następnie miała być obchodzona po całej ziemi, we wszystkich miejscach i narodach. Nie dziwmy się, że ta procesja była tak mała, bo ten, którego wówczas przyjmowano był tak maleńki. Żadnego grzesznika tam nie było? wszyscy byli sprawiedliwi, wszyscy święci i doskonali.

Idźmy i my, przynajmniej ich śladami! Idźmy przed tym maleńkim Oblubieńcem dusz naszych, jak owe panny mądre, niosąc zapalone pochodnie w rękach naszych, ogień miłości w sercach! Niech biodra nasze będą przepasane, a w rękach naszych lampy zapalone na podobieństwo tych co wyczekują Pana. Prowadzeni przez wiarę, zapaleni miłością, spotkamy Go wreszcie, a On się nam powierzy, jak niegdyś Symeonowi, już nie przy blasku gromnicy, ale w słońcu swej Boskiej chwały!

Br. Anzelm od św. Andrzeja Corsini

Głos Karmelu 4 (1930) 34-37.

Kiedy się narodził Pan całego stworzenia, kiedy kwilił w żłobie, kiedy Matka Jego owijała Go w pieluszki, na polach betlejemskich rozgrywała się inna scena. Pasterze paśli swoje baranki; jedni czuwali, drudzy spali. Nagle olśniło ich światło, a w tym świetle zjawił się anioł Pański. Stanął między pasterzami, którzy oświeceni zewsząd światłością zlękli się bojaźnią wielką. Anioł przemówił: "Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida, narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. (...) I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania" (Łk 2, 10-14).

Pierwsi w adoracji są aniołowie. Od czasu swego stworzenia widzieli Go, jako Słowo na łonie Ojca. Gdy im zostało objawione Wcielenie Syna Bożego, jedna część aniołów, z Lucyferem na czele, podniosła bunt i nie chciała Go uznać za Pana, uważając Go za niższego według natury, skoro przyjął ciało ludzkie. Ci aniołowie zostali wtrąceni w czeluści piekieł (por. Jud 6). Druga część aniołów w pokorze ducha uznała Jego wyższość ponad wszystko stworzenie widzialne i niewidzialne, i ci stali się w dziele zbawienia Jego sługami.

Dlatego anioł pierwszy oznajmia zjawienie się Jezusa Chrystusa w ciele ludzkim, w żłobie, (...) jako Zbawiciela. Anioł zwiastuje nie tylko Jego człowieczeństwo, ale i Bóstwo, ciało było widoczne, Bóstwo zakryte. Dlatego anioł ukazuje się w światłości, bo Ten, który się narodził, był blaskiem Ojcowskiej chwały (por. Hbr 1, 3).

Aniołowie śpiewają Gloria in excelsis, a ten śpiew w duchu i słowie jest kolędą, jest najpiękniejszą pieśnią Wcielenia, objawia Jego cel i owoc dla upadłej ludzkości. Głosi przez Wcielenie chwałę Bogu, która zawsze i wszędzie jest celem wszystkich celów, bo Bóg nie może mieć innego celu, jak Siebie samego. Ten śpiew stał się modlitwą Nowo Narodzonego, bo w Jego imieniu śpiewali aniołowie, stał się modlitwą wszystkich serc ludzkich, w której to modlitwie uwielbienie, dziękczynienie, prośba i skrucha łączą się w cudowne akordy miłości Boga ponad wszystko. Prócz chwały Boga ten hymn głosi dla nas dobra pokoju, bo upadłe stworzenie najwięcej potrzebuje pokoju z Bogiem, pokoju z bliźnim, bratem, pokoju ze sobą, by rozbite myśli, rozzuchwalona wola i zmysły przyszły do ładu i Bożego porządku.

(...) Godziło się, by pierwszymi adoratorami Dzieciątka Jezus byli aniołowie. Wszak oni przez swego przedstawiciela, Gabriela, zwiastowali Niepokalanej Dziewicy Wcielenie Syna Bożego (por. Łk 1, 26-38), oni wtajemniczyli św. Józefa w zamiary Boże (por. Mt 1, 20-21), im Ojciec niebieski nakazał, aby strzegli Syna Jego na wszystkich ścieżkach Jego, by nie uraził o kamień stopy swojej (por. Ps 91/90/, 11). Słuszne więc jest, by jako straż przyboczna pierwsi też byli w złożeniu hołdów swemu Panu i Królowi. Jak niegdyś przed wiekami buntownicze duchy nie chciały uznać wyniszczenia Syna Bożego przez przyjęcie natury ludzkiej, tak poddane hufce wiernych aniołów w dzień Jego narodzenia głoszą Mu chwałę, a mieszkańców ziemi zapraszają do wspólnej adoracji: "Chwalcie Pana z niebios, chwalcie Go na wysokościach, chwalcie Go wszyscy Jego aniołowie, chwalcie Go wszystkie Jego zastępy" (Ps 148, 1-2) - tak w proroczym widzeniu zapraszał Prorok chóry anielskie do uwielbienia zjawionego na ziemi Króla wieków.

Toteż tradycja i pobożność chrześcijańska w pieniach i malowidłach otoczyły żłóbek i Nowo Narodzonego chórami aniołów, zapraszając nas, abyśmy od aniołów uczyli się zawsze nowej liturgii Objawienia się Pana. Kolędujmy więc głosem, kolędujmy wiarą, nadzieja niech obejmuje dobra obiecane, miłość niech zamieni się w kolędę świętych uczynków. Z aniołami razem pozdrówmy także Niepokalaną Matkę Dziewicę, która przez swoje Magnificat była pierwszą adoratorką Boskiego Dzieciątka. Jezu, coś się narodził z Dziewicy, niech Ci będzie chwała wspólnie z Ojcem i Duchem Świętym przez wszystkie wieki wieków!

"Boże, któryś sprawił, że ta Noc najświętsza zajaśniała blaskiem prawdziwego światła, daj prosimy, abyśmy podzielać mogli radości niebieskie Tego, którego blask tajemnic poznajemy na ziemi, a który z Tobą żyje i króluje na wieki wieków. Amen". (Mszał Rzymski, Kolekta we Mszy nocnej w uroczystość Bożego Narodzenia.).

Zob. Ojciec Anzelm od św. Andrzeja Corsini OCD, Król mojej duszy, Łódź 1998.